Europejska pamięć
o Gułagu

Trzy osady zesłańców.
Budowa drugiego osiedla
“Miejsce to nazywało się Mojga. Jak zwykle, postawili tam tylko kilka baraków, a tu trzeba było ulokować wszystkich zesłańców. Toteż zaczęli upychać po trzy, cztery rodziny w jednej izbie, ile wlazło. Na środku izby stała beczka z porobionymi dziurami, z wystającym kominem, który miał chociaż trochę ogrzewać całe pomieszczenie. Nie było przedsionka, do takiej kwatery wchodziło się prosto z zewnątrz. Kiedy nadeszła zima i zaczęliśmy ogrzewać, na zewnątrz był potworny mróz - 40°C. W środku okrąglaki były pocięte z młodego drewna, woda kondensowała się i ciekła po ścianach; krople wody kapały nam na głowę. Nie było podłogi z desek tylko klepisko, ponieważ w pobliżu nie było żadnego tartaku. Żeby zrobić podłogę musieliśmy porąbać okrąglaki. Pocieliśmy je na deski i położyliśmy coś co miało służyć nam za podłogę. To samo z sufitem, też wykonaliśmy go z desek. Po odcięciu gałęzi, wykorzystaliśmy do tego wielkie 2-3 metrowe pnie sosnowe, bo łatwiej nam było je rąbać. Położyliśmy wartwę ziemi, żeby uszczelnić podłogę i żeby było trochę cieplej. Baraki budowali bez fundamentów. Stawiali je na ściętych pniach drzew lub na palach. Zamiast fundamentów z każdej strony kładziono około jednometrową warstwę ziemi aż do okien, żeby nie czuć zimna od spodu. Tak wyglądała nasz pierwsza zima na zesłaniu.”