Solidarité Ukraine
INED Éditions. Archiwum Dźwiękowe, Europejska pamięć o Gułagu

BioGrafie

40
×

Jonas  VOLUNGEVIČIUS


Jonas Volungevičius urodził się w 1940 r. we wsi Kabeliai na południu Litwy. Kiedy  się urodził, jego ojciec odsiadywał 10-letni wyrok jako więzień polityczny. Jonas widział ojca tylko raz, podczas wizyty z matką w więzieniu na Białorusi. Wypędzeni z domu przez władze sowieckie, przez kilka lat błąkali się z matką po opuszczonych domach rodzin deportowanych.
Po ukończeniu szkoły średniej Jonas rozpoczął naukę w konserwatorium muzycznym, jednocześnie pracując. W Wilnie poznał innych młodych ludzi „zatroskanych o losy Litwy" i od 1963 r. brał udział w podziemnej działalności przeciwko władzy sowieckiej, organizując różne potajemne demonstracje (antysowieckie listy do studentów z krajów bałtyckich, kolportaż antysowieckich rysunków, itp.) W 1966 r. został aresztowany i skazany na cztery lata ciężkich robót w obozach w Mordowii. Po powrocie nie „uspokoił się" i wznowił działalność antysowiecką. W 1978 roku wraz z innymi dysydentami utworzył organizację „Lietuvos laisvės lyga”(Liga na rzecz wolności Litwy). Nękany przez KGB, kontynuował swoją walkę aż do uzyskania przez Litwę niepodległości w 1990 roku.

PDF (76.73 KB) See MEDIA
Fermer

Trudny powrót

"Znalezienie pracy było bardzo trudne. Odwiedziłem niezliczoną ilość firm i fabryk. Znajomi i przyjaciele z czasów szkolnych również próbowali mnie zatrudnić. Wszędzie miałeś szlaban, gdy tylko miałeś do czynienia z działem personalnym. Wszędzie mi odmawiali: „Nie potrzebujemy nikogo”. Na przykład w fabryce komputerów, gdzie miałem krewnego, zapytali mnie w dziale personalnym: Czy zrehabilitowali cię? Odpowiedziałem, że to nie ich sprawa, są inni, którzy zajmują się moją rehabilitacją, a ja przyjechałam szukać pracy. Poszedłem do kierownika warsztatu w fabryce komputerów. W tamtych czasach potrzebowali ludzi, którzy mogliby prowadzić działalność kulturalną w zakładzie, to było modne, potrzebowali muzyków, śpiewaków itd. poszedłem do działu personalnego... a oni... Powstawała nowa fabryka, fabryka farmaceutyczna. W tym czasie brakowało im pracowników. Usłyszałem: tu jest dużo młodych ludzi, nie potrzebujemy takich niebezpiecznych ludzi jak ty. Poszedłem do Opery i Baletu. Tam powiedzieli mi: przyjdź za trzy dni, zapytamy się o opinię KGB. Mówili otwarcie, bez ogródek, pewnie byli jeszcze niedoświadczeni. Wróciłem po trzech dniach, powiedzieli: nie, nie, opinia KGB jest negatywna. Poszedłem do Akademii Muzycznej, rektor Karnavičius powiedział mi: - Chętnie, jeśli przyniesiesz pozwolenie od KGB. Więc znowu była odmowa. W końcu dostałem pracę w fabryce przy Akademii Sztuk Pięknych, ale dopiero za drugim podejściem. Szefowa działu personalnego, młoda kobieta, bardzo chciała mi pomóc. Powiedziała: "Proszę, reżyser właśnie wrócił z Francji, zapytam go. Potem wróciła i powiedziała: nie, on się nie zgadza. Powiedziała mi, żebym spróbował poszukać gdzieś indziej, a jeśli to się nie uda, to żebym wrócił do niej, może coś znajdziemy. Wyszedłem, szukałem jeszcze w kliku innych miejscach. I znowu tam jakiś malarz powiedział mi, że spróbuje jeszcze raz porozmawiać z dyrektorem [Akademii Sztuk Pięknych]. Tym razem się udało i przeniosłem się do fabryki przy Akademii Sztuk Pięknych."

Fermer

Życie codzienne w obozie

"Czas wolny... Pracowaliśmy sześć dni. Przeważnie w systemie zmianowym, były trzy rotacje. Święta Bożego Narodzenia, Wigilię, obchodziliśmy bez okazywania czegokolwiek, w milczeniu. Zwłaszcza gdy zbliżały się święta katolickie, inwigilacja stawała się coraz silniejsza, więc wszystko musieliśmy robić w ciszy. Dla rekreacji, w niedziele, często była to koszykówka, która zawsze cieszyła się popularnością. Organizowaliśmy mecze, mecze „międzynarodowe", jak to się mówiło, bo były drużyny litewskie, łotewskie, rosyjskie, estońskie, ukraińskie... graliśmy mecze „międzynarodowe"... a potem dyskutowaliśmy o polityce, jak to się mówi, oczywiście..."

Fermer

Tajne akcje (1963)

"Wstąpiłem do Szkoły Muzycznej im. Juozasa Tallat-Kelpša. Od samego początku studiów poznawałem nowych ludzi... jak to młodzi ludzie rozmawiają na różne tematy... nie pamiętam, jak to było, ale poznaliśmy... podobnie myślących ludzi. Czasami myśleliśmy o losie Litwy, o losie naszego narodu. Doszliśmy do wniosku, że trzeba coś zrobić, podobno dla ratowania kraju. Młodym ludziom wydaje się to dość łatwe i nie brakuje im odwagi. Na początku, razem z moim kolegą Alvydasem Šeduikisem, pisaliśmy listy do studentów łotewskich i estońskich uniwersytetów i rozsyłaliśmy je. Drukowaliśmy je na terenie administracji szkoły. On był tam szefem związku zawodowego, ja byłem szefem rady akademika. W ten sposób mieliśmy dostęp do maszyny do pisania. To było w 1963 roku, na początku naszej działalności. Potem, w następnym roku, w przeddzień 16 lutego, postanowiliśmy rozdawać rysunki. Nasi koledzy ze studiów, Airė Gudelytė i Algis Kaliūnas (który, nawiasem mówiąc, był zesłańcem), tworzyli rysunki o tematyce antyradzieckiej, na przykład mapę Litwy z wielkim butem, inną mapę otoczoną drutem kolczastym... Rozdawaliśmy te rysunki, przyklejaliśmy je na słupie koło Uniwersytetu, na ulicy Donelaičio, na wieży dzwonnicy Katedry... To była nasza druga akcja. Następnie, już w 1966 roku, postanowiliśmy poszerzyć zakres działań. Pisaliśmy apele, mój przyjaciel Alvydas Šeduikis (który później był razem ze mną sądzony) reprodukował je fotografując, zrobił około 200 kopii. Zadzwoniłem ponownie do mojego kuzyna Jonasa Šestavickasa, żeby zaniósł te listy w kopertach na uczelnie (Akademia Muzyczna, Uniwersytet, Uniwersytet Pedagogiczny), wrzucał do skrzynek pocztowych, do budek telefonicznych, roznosiliśmy, gdzie się dało..."